piątek, 6 marca 2015

Dalej. cz.10

W końcu usiedli do kolacji. Dziewczyna nie jadła, tylko rozgrzebywała jedzenie. 
- czemu znowu nie jesz? Myślisz że nie zauważam musli w koszu codziennie rano? - Gabriel niepokoił się o Beth.
- po prostu nie jestem głodna..-wymamrotała dziewczyna pod nosem. 
- Beth, co się dzieje.. 
- nic daj mi spokój - powiedziała i wstała od stołu. Chciała pójść do sypialni, ale on złapał ją za rękę i przyciągnął ją do siebie. Chwile patrzyli sobie w oczy.
- Jesteś idealna, ale ostatnio strasznie schudłaś. Uwielbiam ciebie i twoje ciało, ale nie mogę patrzeć jak się głodzisz. Jeżeli nie chcesz tego zrobić dla siebie zrób to dla mnie.
- nie mogę.. Gabriel, jestem za gruba. Muszę schudnąć, bo w końcu przestanie ci się podobać tłusta Beth a tego nie przeżyje.. -chciała powiedzieć coś jeszcze, ale chłopak zamknął jej usta pocałunkiem. 
- Nie obchodzi mnie twój wygląd mimo że jesteś śliczna.. Nie interesuje mnie twoja waga, mimo, że jest za niska. Kocham cię za to jaka jesteś dla mnie i dla innych. Rozumiesz? Jestem w Tobie na zabój zakochany i nie pozwolę ci niszczyć sobie życia. 
- Nie niszczę sobie życia.. 
- A kiedy ostatnio coś zjadłas? - przerwał jej. 
- No..
- no właśnie. Od dzisiaj jemy razem i nie chcę słyszeć żadnych protestów- znów wszedł jej w słowo.
- Gabryś, przyjdziesz na chwile..? - usłyszał głos dziewczyny i od razu poszedł sprawdzić co się dzieje. Gdy wszedł zastał Beth przed lustrem. Była w samej bieliźnie - zwykłym czarnym staniku i majtkach do kompletu. Włosy miała spięte w kok co tylko podkreślało jej wystające obojczyki i kości policzkowe. Biust był nie wielki, ale jędrny jak się zdawało. Pod żebrami, które trochę wystawały można było dostrzec mocno wystające kości biodrowe i pośladki trochę płaskie, ale jędrne i kształtne. Nogi dziewczyny przypominały dwa patyczki, które w każdej chwili mogą się złamać. Gabriel podszedł do Beth. 
- Myślałem, że chcesz zostać dziewicą aż do ślubu a ty mi tu takie numery. - wyszeptał jej do ucha następnie lekko je przygryzł. 
- Masz racje. Pierwszy raz chciałam przeżyć ze swoim mężem. -powiedziała dziewczyna. - Albo kimś kto zostanie moim mężem. - szybko dodała z błyskiem w oku. Twarz chłopaka wykrzywił uśmiech tak szeroki i szczery, że Beth zmiękły nogi. 
- W takim razie chyba musisz jeszcze poczekać. -powiedział, wypuścił ją z objęć i wyszedł z domu mówiąc tylko, że wróci późno. Dziewczyna była niesamowicie rozczarowana. Oczekiwała innej reakcji, a tymczasem owionęła ją samotność.
 
Kolejne dni mijały raczej normalnie. Ivy nie pojawiła się w szkole, Luke unikał Beth, ale za to z Gabrielem układało jej się całkiem dobrze. Dzisiaj miała 18 urodziny. Wreszcie pełnoletnia. Mogła przestać się martwić ciocią i tym, że może kazać jej wrócić do domu. Poranek minął jak zwykle. Musli znów wylądowało w koszu, ale Gabriel już nie zwracał na to uwagi. Odwiózł ją do szkoły i pocałował na pożegnanie. Dziewczyna była zawiedziona, że zapomniał o dniu tak dla niej ważnym, ale nie miała zbyt dużo czasu, żeby o tym myśleć, bo chwile potem dopadła ją podekscytowana Ivy na korytarzu. 
- no szalona osiemnastko, wszystkiego najlepszego. - i usciskala ją. Beth roześmiała się i poszła do swojej szafki. Gdy ją otworzyła ze środka wyleciało 18 balonów z helem i zawisło pod sufitem. Na dnie szafki znalazła małe pudełeczko z łańcuszkiem ze śnieżynką w środku. Dodatkowo obok leżały kajdanki z czerwonym futerkiem.
- no chyba sobie żartujesz powiedziała Beth i wybuchła śmiechem.
 Gdy wyszła ze szkoły Gabriel już na nią czekał. Dał jej buziaka w policzek jak zawsze i pojechali do domu. Kiedy byli na miejscu chłopak szybko wyskoczył z samochodu i pomknął do domu jak mały chłopiec bawiący się w "będę pierwszy". Dziewczyna tylko pokręciła głową i udała się w kierunku drzwi. Była już zima, godz. 16.30 z racji czego na dworze było już całkowicie ciemno. Gdy weszła do domu wszędzie były porozwieszane lampki choinkowe. Tworzyło to niesamowity nastrój. Dodatkowo, .kiedy weszła do pokoju wszędzie stały jej ulubione kwiaty - storczyki. Na stole stały dwie świece, dwa kieliszki i szampan. Beth po prostu wmurowalo. Z kuchni wyszedł Gabriel, niosąc tort. Czekoladowy. Dobrze wiedział że nienawidziła bitej śmietany. W tym świetle (które właściwie nie było oślepiająco jasne) wyglądał idealnie. Oboje tak wyglądali. 
- sto lat moja osiemnastko. - podszedł do niej i pocałował. Dał jej torbę. W środku znalazła prześliczną granatową sukienke. Pod nią leżało małe pudełeczko. Gdy je otworzyła znalazła komplet biżuterii. Bransoletkę, łańcuszek z kryształowym serduszkiem, kolczyki oraz karteczkę "Brakuje pierścionka:)" napisane pismem Gabriela. Dziewczyna zmarszczyła brwi tym samym dając znak chłopakowi, że przeczytała. Ten przed nią ukląkł na jednym kolanie.
- Elizabeth, czy wyjdziesz za mnie? - powiedział z uśmiechem na ustach.
- oczywiście, że tak. - i rzuciła mu się w ramiona zanim jeszcze zdążył wstać, co spowodowało, że oboje znaleźli się na podłodze. Śmiejąc się odnaleźli swoje usta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz