piątek, 6 marca 2015

Niedocenieni cz.3

Minął miesiąc od całego zdarzenia. Mikel z niepokojem obserwował Clare. Zmieniła się. Jej włosy nabrały teraz barwy nudnego blondu i przestały zmieniać kolor, dziewczęce ubrania zastąpiły czarne, długie rzeczy, a sypialnia należała do niej. Mężczyzna ją kochał i starał się być wyrozumiały, ale nie wiedział ile jeszcze zdoła wytrzymać ten dystans między nimi. W tym momencie wracał do domu i nikt go nie witał. Ona przesiadywała godzinami w piwnicy, a dom był zaniedbany. Zauważył, że wszystko uległo zmianie. Naczynia piętrzyły się w zlewie, rozsypany cukier pozostał tam gdzie go zostawiła i nawet jej twarz przeszła ogromną zmianę. Dotąd zawsze promienna, uśmiechnięta i po prostu piękna, teraz zmieniła się w ponurą. Cera jakby pociemniała za sprawą cieni pod oczami, policzki się zapadły, a mina była cały czas, niezmiennie ponura. Dodatkowo wydawała się o wiele mniej zadbana. Ciągnął się za nią smród papierosów, których wcześniej się przecież brzydziła. Jej obojczyki zaczęły niebezpiecznie wystawać. Nogi - ze zgrabnych i kobiecych, zmieniły się w dwa patyki. Czasami kiedy siadała i opierała się o oparcie plecami widział zarys jej wystających łopatek. Generalnie rzecz biorąc - schudła. Z pięknej, uśmiechniętej zawsze dziewczyny zmieniła się w zdepresjowanego, niezadbanego szkieleta. Była cieniem dawnej siebie.
- Claro. Musimy porozmawiać. - Mikel właśnie patrzył na plamę po kawie na białych kafelkach, nie zmytą od tygodnia. Kobieta nawet się nie poruszyła. Podszedł do niej i usiadł obok na kanapie. - Co się z tobą dzieje? - patrzył jej w oczy pamiętając o nie dotykaniu.
- Nic. - odpowiedziała zachrypniętym głosem. 
- Kochanie, nie wiem jak wielkie musiało to by być nic, żebyś stała się taka, ale boje się o ciebie. Rozumiem przez co przechodzisz, a przynajmniej staram się zrozumieć, ale na litość boską minął miesiąc, a ty się nie odezwałaś do mnie ani słowem. Uwierz, chcę ci pomóc. - powiedział zrozpaczony Mikel. Delikatnie zbliżył rękę do jej twarzy. Kiedy nie zaprotestowała musnął wewnętrzną stroną dłoni jej policzek, a ona się przybliżyła. Jego dłoń powędrowała na jej plecy. Nagle Clara poderwała się i z płaczem pobiegła do łazienki. 
 
. Zamknęła drzwi na klucz i usiadła na brzegu wanny. Doskonale pamiętała łapska tamtych dwóch na swoich plecach, kiedy prowadzili ją do sypialni. Do pomieszczenia, gdzie przeżyła najgorsze chwile swojego życia. Z jej piersi wydarł się głośny szloch. Wyjęła z szuflady żyletkę. Już od trzech dni próbowała się do tego zebrać.
- Claro, proszę otwórz mi. Porozmawiajmy. - usłyszała szarpnięcie za klamkę. - Claro ! - kolejne szarpnięcie, tym razem mocniejsze. Zbliżyła żyletkę do nadgarstka. - Nie rób sobie krzywdy, błagam. Kocham cię. - usłyszała zrozpaczony głos ukochanego i żyletka wypadła jej z rąk. "O mój Boże, co ja robię?!"- podniosła żyletkę i spojrzała na ostrze, którym jeszcze chwilę temu chciała przeciąć żyły. Drżącymi rękami wyrzuciła ją do kosza. "Oszalałam." - znów przemknęło przez jej myśl. Spojrzała w lustro. Nie mogła uwierzyć. Zdawało jej się, że przez cały czas była w jakimś transie. Jej świat zaczynał się i kończył na przeżywaniu. Przeżywaniu wciąż i na nowo tamtych wydarzeń. Analizowaniu i ciągłym zatracaniu się w przeszłości. To zabawne, bo z tego szaleństwa wyrwał ją Mikel tylko dwoma słowami. Kocham cie. Jak książę, śpiącą królewnę pocałunkiem. Zrozumiała, że musi z tym skończyć i zacząć wszystko od nowa. Spojrzała na siebie jeszcze raz i stwierdziła, że sama sobie zrobiła większą krzywdę, niż tamta trójka byłaby kiedykolwiek w stanie. 
- Claro.. - usłyszała szloch zza drzwi. Nie, to nie mógł być on. On nie płakał. Szybko podeszła do drzwi i je otworzyła. Zobaczyła Mikela siedzącego pod ścianą, skulonego i po prostu przerażonego. To była jej wina. Podeszła do niego i go.. objęła. 
- Też cię kocham. - wyszeptała.
- Ale jak.. - spojrzał na nią jak na zjawę. 
- Przepraszam. - przerwała wtulając się w jego klatkę. Jak mogła go od siebie odsuwać? Nagle pojęła jak bardzo jej go brakowało. - Tak bardzo cię kocham.. - po jej policzkach pociekły łzy.
- Mogę..? - spytał mężczyzna unosząc dłoń nad jej głową, a Clara tylko ją złapała między palce i przycisnęła mocno do piersi. Mikel jakby wciąż bojąc się skrzywdzić kobiety, podniósł ją delikatnie i przeszedł do salonu. Kiedy usiadł na kanapie, ona automatycznie znalazła się na jego kolanach. Wciąż kurczowo go obejmowała, a jej paznokcie delikatnie wbijały mu się w skórę. Kiedy dotarło do niego, że to się dzieje naprawdę i, że właśnie częściowo odzyskał kobietę na której tak bardzo mu zależało, przycisnął drobne ciało do siebie. Clara teraz leżała zupełnie bezbronna na jego kolanach i akurat smarkała nos w chusteczkę.
- Mikel.. - chciała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Chyba wolała takie przeżywanie swojej traumy niż zalewanie jej alkoholem.
- Claro, obiecuję ci. Już nigdy, nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. 
- To nie była twoja wina. - mówiła bawiąc się jego łańcuszkiem z krzyżykiem wiszącym na szyi.
- Oczywiście, że moja. Powinienem zadbać o twoje bezpieczeństwo, zamiast martwić się o obcych ludzi. Już nigdy nie popełnię tego błędu. To ty jesteś najważniejsza. - głos mu się załamał przy ostatnim zdaniu. Ujęła jego twarz między dłonie.
- Nie. To naturalna reakcja. Masz bronić większości. Ci ludzie by zginęli, a mi jak widać nic nie jest. - uśmiechnęła się do niego. Uśmiechnęła się pierwszy raz od miesiąca. 
- Nigdy sobie nie wybaczę. I zemszczę się. Nie daruje im tego, przysięgam.
- Mikel, teraz ja potrzebuje twojej uwagi. Chcę, żebyś był przy mnie i mi pomógł. Twoja mama zaprosiła nas na kolację. Nie może mnie zobaczyć w takim stanie. - powiedziała poważnie, a on się zaśmiał. "Niesamowite jaką silną jest kobietą." - nie mógł się nadziwić. 
- Obawiam się, że wizyta u mojej matki znów może cię wpędzić w depresję. - westchnął ciężko mężczyzna, kiedy Clara kazała mu zadzwonić do matki, by zapowiedzieć się z wizytą.
- Nie bądź niemiły. - upomniała go z uśmiechem. 
- Wyglądam strasznie. - powiedziała przeglądając się w lustrze. Stała w samej bieliźnie. Jej żebra, obojczyki, ramiona i generalnie - wszystkie możliwe kości, wystawały. 
- Dla mnie jesteś piękna. - powiedzial Mikel opierając brodę o jej ramię. Oboje postanowili, że wrócą do dawnego trybu życia. Mężczyzna obiecał być delikatny, a jego narzeczona postanowiła złe wspomnienia zastąpić dobrymi. Tak więc stali teraz w łazience, prawie nadzy obejmując się czule. 
- Nieważne zresztą. - machnęła w stronę lustra i już po chwili wręcz wisiała, uwieszona na szyi ukochanego. - Myślę, że powinniśmy nadrobić zaległości. Tym razem nie w treningach. - powiedziała ciągnąc go w stronę sypialni.
- Claro? - na dźwięk głosu mężczyzny nad uchem wzdrygnęła się. Chwile jej zajęło zanim przypomniała sobie zdarzenia wczorajszego dnia. Lekko się zarumieniła, ale odwróciła w stronę narzeczonego.
- Hm? - mruknęła zaspanym głosem.
- Muszę iść do pracy, ale wyrwę się wcześniej, obiecuje. I pójdziemy do kina, co ty na to?
- Yhm. - pokiwała głową. 
- Nic mi nie powiesz? 
- Och, co mam powiedzieć. Ja jeszcze nie miałam szansy umyć zębów. - powiedziała zirytowana co wywołało tylko uśmiech na twarzy prawnika.
- Kocham cie. - cmoknął ją w policzek. - Aha.. Nie kupić ci jakiejś farby do włosów ? - spytał. Kobieta patrzyła na niego przez chwilę z namysłem.
- Nie. - odparła w końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz