piątek, 6 marca 2015

Niedocenieni cz.6

- Halo, halo. - do pokoju Clary weszła Gabbe nucąc melodyjnym głosem i niosąc w ręce talie kart. Tak naprawdę kobieta na nic nie liczyła. Minął miesiąc od kiedy Clara tu trafiła i miesiąc odkąd ostatni raz się odezwała. Posiłki jadła.. Powiedzmy, że sporadycznie. Chyba, że pół porcji obiadu na dwa dni, uznajecie za idealną proporcje.
- Mam dla ciebie propozycje. - Gabbe przysiadła obok wychudzonej przyjaciółki. - przejdźmy się. Pokaże ci okolice, opowiem historie tych wszystkich ludzi.. 
- Kim jest ten brunet? - Wzrokiem wskazywała mężczyznę za oknem. Gabbe aż podskoczyła słysząc głos wydobywający się z ust Clary. Po miesiącu tak po prostu spytała o przystojnego bruneta?! Kobieta zaczęła chichotać. Blondynka patrzyła na nią pytającym wzrokiem, ale ta nie mogła się powstrzymać od śmiechu. Clara westchnęła tylko. 
- Już, już. - dziewczyna wzięła głęboki oddech. - To Cam. Rodzina go wysyłała na egzorcyzmy, żeby "leczyć" jego homoseksualizm. Zaczęły się kłótnie w związku, rodzice wyrzucili go z domu i chciał przedawkować, ale mu nie wyszło. Wiesz coś o tym prawda? - stuknęła ją łokciem w ramie.
- I to wszystko? Dlatego się nie odzywa?
- Przypominam ci, że tobie też wystarczyła kłótnia ze swoim kochasiem. 
- I wytrzymałam nie odzywając się miesiąc. Ekstra. Tylko szkoda, że on nie używa głosu podobno od dwóch lat.
- Fakt. Jego tatuś umieścił go tu na stałe.
- Tak można? - zmarszczyła brwi.
- A czego nie mogą pieniądze. - wzruszyła ramionami. - Nie ważne. Chodźmy do mnie. Musisz coś zobaczyć. - pociągnęła Clare za rękę.
- Skąd to masz? - wytrzeszczyła oczy na zgrzewkę piwa i z dwadzieścia paczek papierosów.
- To nie wszystko. - powiedziała figlarnie sięgając pod materac.
- O. Mój. Boże. - wydukała osłupiała blondynka. Trawka? Amfetamina? 
- Powiedzmy, że wybrałam się na przechadzkę. - uśmiechnęła się. Na terenie całego ośrodka był surowy zakaz na wszystkie z tych rzeczy.
- Ale.. Jak. 
- Czy to ważne? - Gabbe była stanowczo za bardzo rozbawiona.
- Nie skończyło się na amfetaminie. Prawda? - powiedziała Clara i wtedy jej wzrok padł na stolik, gdzie leżała osmalona łyżeczka. - Tobie naprawdę się na rozum rzuciło. 
- Spróbuj sama. - powiedziała sięgając za szafkę i rzucając w jej kierunku woreczek.
- Nie. - blondynka chwyciła kilka paczek papierosów i wyszła zdenerwowana. Rozumiała palenie marihuany. Kokaina i amfetamina - ok, skoro ktoś to lubi, ale heroina? Chyba każdy wie dokąd to prowadzi. 
- Cholera.. - zaczęła zbierać paczki papierosów. Wpadła na kogoś i wypadły jej z rąk. Podniosła wzrok.. Uf. Nikt z personelu. Cam patrzył na nią pustym wzrokiem. Uśmiechnęła się do niego, a on ją tylko minął jakby z pogardą. - ciebie też. - sapnęła. 
 Wróciła do pokoju. Papierosy niedbale rzuciła za łóżko, a sama usiadła na parapecie. Akurat przez bramę wjeżdżała karetkę. Kolejny nieszczęśnik. Spojrzała na ścianę. Pustym wzrokiem, ale nie na pustą powierzchnię. Wisiało tam jedno, jedyne zdjęcie. Mikel. Łzy stanęły jej w oczach. Wszystko tak się pokomplikowało.. Chciała wyjść. Uciec stąd jak najdalej. Do niego. Nie mógł jej odwiedzać. Nikt tu nie mógł nikogo odwiedzać. Jeszcze dwa miesiące.. Przy dobrym sprawowaniu oczywiście. 
- Cholera. - wstała niezadowolona. Postanowiła się przejść. 
Szła długim korytarzem. Ściany były idealnie gładkie, idealnie czyste.. To męczyło. W takim miejscu nic nie powinno być idealne. Wyjęła z włosów wsuwkę i mocno przyciskając przejechała nią po ścianie. Została rysa. 
- Teraz lepiej. - uśmiechnęła się sama do siebie. Minęła pokój Gabbe, schowek i drzwi z numerem 15. Wiedziała, że to pokój Cama. Przechodząc obok "rozrywkowego pokoju" spostrzegła dwójkę staruszków drzemiących w fotelach przed telewizorem, w którym akurat leciała jakaś hiszpańska telenowela.
- Tędy proszę. - usłyszała głos dyrektora. Tuż za nim szli ratownicy pchając noszę. Dobrze wiedziała jak to się odbywa. Przewożą cię tu na środkach nasennych, a potem witają cię i zapewniają, że znalazłeś się w najlepszych rękach. Odpinają pasy zapraszają do nowego pokoju w, którym spędzisz tak dużo czasu, jak wielkie głupstwo popełniłeś.
Nie chcąc wchodzić w drogę szanownemu panu dyrektorowi, wyszła na skwer. Mimo, że szpital był duży, przebywało tutaj tylko kilka osób. Te nieszkodliwe siedziały w swoich pokojach i do nikogo się nie odzywały, a te szalone były odizolowywane od reszty. Można więc powiedzieć, że Clara należała do neutralnych. Usiadła na trawniku. Nie pod drzewem, nie blisko ławek, tylko na środku. Pogoda była jedną z tych idealnych. Czyste, orzeźwiające powietrze, niebo zachmurzone i chłodny, przyjemny wiatr. Wydawało by się - dość przygnębiająco, ale cholerne żółte, idealne ściany były o wiele gorsze.
 Siedziała sama dobre pół godziny. Nagle obok niej usiadł chłopak. Tak, Cam. Odwróciła się do niego, ale nie odezwała. Siedzieli naprzeciwko siebie milcząc. Nie mierzyli się wzrokiem-skupili się na oczach.
- Nie wiem jak to wytrzymujesz. - powiedziała Clara patrząc na przepływającą, ciemną chmurę. - Jak możesz się nie odzywać. Nie przeklinać tego wszystkiego. - wtedy chłopak wstał i oddalił się szybkim krokiem. Jego postawa świadczyła o tym, że nie chciał towarzystwa, mimo to kobieta podążyła za nim. 
 Weszli do budynku i po przejściu przez już teraz nieidealny korytarz stanęli przed pokojem 15. Kiedy mężczyzna otworzył drzwi.. Opadła jej szczęka. I to tak po całości. Nie było widać ani skrawka ściany. Wszędzie wisiały naszkicowane podobizny jakiegoś mężczyzny. Na niektórych kartkach było jedynie napisane WADE.
- To on, prawda? - spytała myśląc o tym co jej powiedziała Gabbe. Mężczyzna był piękny, a Cam zdecydowanie utalentowany. Na każdym z portretów widać było miłość. Każda nawet zmarszczka pod okiem była narysowana z namaszczeniem. Chciała mu pokazać, że wie co czuje. Chciała..
- Chodź ze mną.. Proszę. - chwyciła mężczyznę za nadgarstek. Dał jej się prowadzić. Po chwili stanęli pod drzwiami pokoju 22.
 Kiedy otworzyła drzwi.. Wszystko wydało się tak żałośnie marne w porównaniu do Cama. Podeszła do ściany i zdjęła jedno jedyne zdjęcie. Łzy pociekły po jej policzkach. W tym momencie Cam wykonał chyba pierwszy ludzki gest w jej kierunku. Jego dłoń spoczęła na jej dłoni.
- Kiedy mnie tu zamknięto, obiecałem sobie, że nigdy się nie odezwę do ludzi, którzy mnie nie rozumieją. - jego niski, głęboki głos spowodował, że uniosła głowę. Jego oczy już wcale nie były puste. Wyrażały współczucie i tak wiele empatii.. Po chwili przeniósł swój wzrok na fotografie.
- Mikel. - podała jego imię automatycznie.
- Musisz ze mną gdzieś pójść. - złapał ją za nadgarstek i dosłownie wyciągnął z pokoju. Po chwili stanęli przed drzwiami z numerem 34. Pokój do tej pory nie był zamieszkiwany.
- Po co..
- Zapukaj. - powiedział oddalając się Cam.
 I zapukała. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Mikel. Miał kilkudniowy zarost i wesołe spojrzenie.
- Wiedziałem. - wyszeptał biorąc ją w ramiona. Strumień łez Clary zamienił się teraz w istny wodospad.
- Kocham cię. - wyszlochała. - na zawsze.
- Ja ciebie też. - odparł uspokajająco jeżdżąc ręką po jej plecach.
- Ale co ty tu robisz? - powiedziała spoglądając mu w oczy. - Myślałam, że jest zakaz odwiedzin..
- Kto powiedzial, że jestem gościem? Jestem pacjentem. - uśmiechnął się.
- Ale jak to? - na jej czole pojawiła się zmarszczka zaniepokojenia.
- Dużo ludzi próbuje się zabić, po tym jak narzeczone próbują popełnić samobójstwo przez ich głupotę. - wzruszył ramionami.
- Ty chciałeś..
- Nie! Chciałem być blisko ciebie. - pocałował jej mocno wystający obojczyk. - zadzwoniłem do siostry, żeby przyszła i podciąłem żyły. Nie było nawet możliwości, żebym się wykrwawił, a nawet jeżeli - to było warto. - powiedział.
- Jesteś.. Wspaniały. I głupi. Ale jednak bardziej wspaniały. - pocałowała jego usta.
- Teraz jesteśmy na tych samych zasadach. - uśmiechnął się czarująco.
- A co.. Z twoją pracą?
- Jesteś dla mnie ważniejsza od kariery. A poza tym z takimi kontaktami.. Krótki pobyt w psychiatryku nie będzie miał większego znaczenia.
- Wiesz, że zawsze marzyłam o takim mężczyźnie? Najpierw rodzina, a potem praca? No i oczywiście twój urok osobisty i uroda nie zostają tu bez znaczenia.. - zaśmiała się mówiąc ostatnie zdanie.
- Ja też nie mogłem sobie wymarzyć lepszej narzeczonej niż ty. - pocałował jej czoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz