piątek, 6 marca 2015

Niedocenieni cz.4

Kiedy udało jej się wreszcie zwlec z łóżka od razu zbiegła na dół, żeby zjeść śniadanie. Wyjęła patelnie, rozpuściła na niej masło, a następnie wbiła jajko. Mikel ją nauczył jak robić to tak, żeby nie rozlać żółtka. Przed oczami stanęła jej scena, kiedy po pierwszej wspólnej nocy, próbowała zrobić śniadanie, ale żółtko za każdym razem się rozwalało. Próbowała wiele razy, ale nie chciało jej wyjść. Tak zdenerwowana tym nie zauważyła, kiedy mężczyzna do niej podszedł od tyłu i położył ręce na jej biodrach, równocześnie całując jej szyje. Następnie dostrzegając blat pełen skorupek i nieudane jajko sadzone na patelni, wyrzucił je do śmieci. Z lodówki wyjął kolejne, a z szafki nóż. Delikatnie nożem rozbił skorupkę, a następnie po kolei wlał białko, a dopiero potem żółtko. Tak banalna czynność, a od tamtego czasu zawsze sprawiała jej przyjemność. Z satysfakcją przełożyła śniadanie na talerz i zabrała się do jedzenia. Akurat, kiedy kończyła zadzwonił dzwonek. Wytarła jedynie ręce chusteczką i poszła otworzyć.
- Daniel. - powiedziała zdziwiona.
- Claro. Tak się cieszę, że cię widzę. 
- Wejdź. - otworzyła szerzej drzwi. Mężczyzna przeszedł do przedpokoju, jedynie po drodze zdejmując kurtkę.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie znaleźć? - spytała dalej nie rozumiejąc powodu dla którego siedział tu z nią. Dla którego oddychali tym samym powietrzem. Dzieliło ich zbyt dużo, żeby to się mogło dziać i oboje byli tego świadomi.
- Luce. - to jedno słowo, wypowiedziane jego głosem wprawiło ją w szał.
- Jak w ogóle śmiesz. Przychodzisz tu po tym wszystkim.. Byłeś moim pierwszym.. Porzuciłeś nas.. Jak mogłeś. - ostatnie słowo powiedziała już szlochając.
- Byłem głupi. Odpowiedzialność..i..i dziecko, mnie po prostu przerosły. To było za dużo. Oboje byliśmy gówniarzami. - zaczął się tłumaczyć. 
- To cię nie usprawiedliwia.
- Jak ona się ma? Wiem, że to dziewczynka. - uśmiechnął się teraz delikatnie na myśl o dziecku. O ICH dziecku. Jednak, kiedy spojrzał na Clare zrozumiał, że coś jest nie tak. Kobieta schowała twarz w dłoniach.
- Spytaj się jej rodziny zastępczej.
- Oddałaś ją do adopcji?! - mężczyzna wstał i zaczął zdenerwowany chodzić po pokoju. 
- A jak to sobie wyobrażałeś? Samotna, 19 - letnia matka? - znowu zaczęła płakać. Daniel do niej podszedł i ją objął. Nie zdarzały mu się wpadki. Był typowym Casanovą. Jednak przy niej coś się zmieniło. Kiedy ją poznał była dziewicą. Na początku jej wstydliwość uznawał za po prostu żenującą i nudną, jednak po jakimś czasie zapragnął jej. Chciał ją uczyć. Po kolei pokazywać jej kolejne stopni przyjemności. Należała do niego, a on z każdym razem pragnął jej coraz bardziej. Wkrótce zostali parą. Ludzie zakładali się o to jak długo wytrzymają. 2 miesiące były najwyższym i dość ryzykownym zakładem. Tymczasem byli szczęśliwą parą przez ponad rok. Wydawałoby się, że nic nie jest w stanie ich rozdzielić, ale czego nie potrafi dziecko. Zniknął z dnia na dzień, a ona przez dlugi czas dochodziła do siebie. Tylko, że on znowu tu był. Stał w jej i Mikela salonie w zwykłych, codziennych ciuchach i tulił ją do swojej piersi, żeby po chwili wypuścić ją z objęć i spojrzeć głęboko w oczy. Zapragnęła go. Chciała, żeby zrobił z nią to co kiedyś.
I zrobił.
Objął ją w pasie. Przyciągnął do siebie i poczuła jak ich ciała stykają się. Jego noga pomiędzy jej nogami, jego biodro ocierające się o jej biodro i pierś unosząca się tym samym rytmem. Oparł ją o blat, przyciskając coraz mocniej, aż nie mogła się ruszyć, aż znalazła się tam gdzie chciała. Schylił głowę i zaczął ją namiętnie całować. Poczuła jego ręce, biegnące wzdłuż linii jej szczęki. Zawsze to robił, był taki przewidywalny..ale to była tylko gra, po to, żeby nie spodziewała się następnego ruchu. Złapał za jej włosy i szarpnął, odginając jej głowę w tył. Jęknęła. Jeździł przez chwilę językiem po jej szyi i dekolcie, aby po chwili powrócić do jej ust. Ssał jej dolną wargę po czym wsunął język tuż za żeby. Jeździł nim po podniebieniu, a po chwili przygryzł wargę kobiety do krwi. Ta otworzyła tylko szerzej usta, aby wpuścić go jeszcze głębiej. Jednak otwierając oczy przypadkiem spojrzała na zdjęcie wiszące na ścianie. Ogarnęło ją poczucie winy. Może faktycznie, dzieki Danielowi nauczyła się wielu rzeczy z dziedziny seksu, odkryła przyjemność, ale dzięki Mikelowi odkryła..lepszą część siebie. Oderwała się od ust mężczyzny i jeszcze raz mu się przyjrzała. Wyglądał jak studencik. No dobra, seksowny studencik. Krótkie, kręcone włosy były koloru ciemnego blondu. Oczy niebieskie, a usta pełne. Jego budowa była po prostu męska. Żaden mięśniak napchany sterydami. Wróciła do jego oczu, które kiedyś tak uwielbiała. No właśnie - kiedyś. Zanim poznała Mikela i zakochała się w nim.
- Wyjdź. - po prostu powiedziała.
- Ale Claro..
- Powiedziałam : Wyjdź! - jej glos zmienił się w krzyk. 
- Nie. - mężczyzna stanął zaplatając ręce na piersi. - Dopóki mi nie uzasadnisz czemu.
- Po co się tu zjawiłeś? Ja mam narzeczonego. Byłam głupia pozwalając ci tu wejść, a co dopiero całować, ale nie zamierzam więcej popełnić tego błędu. A teraz wyjdź. - powiedziała wychodząc z pokoju.
- Jeszcze zatęsknisz. - powiedział chwytając kurtkę.
- Wątpię. - zatrzasnęła za nim drzwi. Znalazła się teraz sama i dopadło ją przygnębienie. Nie miała pojęcia jak teraz spojrzy w oczy Mikelowi. On na to nie zasłużył. Jak w ogóle mogła?! Tego było za wiele. Włączyła telefon i kiedy zobaczyła na zegarze godzinę 15 zamarła. Naprawdę był tu tak długo? Clara próbowała się oderwać od myśli "co ja mu powiem" i wzięła się za sprzatanie. Włączyła muzykę i zaczęła zmywać blaty. Zadziwiające jak dużo czasu zajmuję sprzątanie miesięcznego bałaganu..
- Akuku. - usłyszała męski głos koło ucha i aż podskoczyła zaskoczona.
- Mikel.. - odwróciła się do mężczyzny. Stał przed nią w idealnie skrojonym garniturze z jej ulubionymi blado-różowymi różami w ręku. W jej oczach stanęły łzy. Kilka godzin w tym miejscu stała całując innego. 
- Co jest? - sięgnął zatroskany do twarzy narzeczonej. Kobieta tylko odwróciła się i zdenerwowana oparła o blat.
- Muszę ci coś powiedzieć. - oświadczyła nie patrząc na niego. - ale najpierw obiecaj, że będziesz pamiętał i weźmiesz pod uwagę to, że cię kocham. I nie wyjdziesz stąd. Nie zostawisz mnie. - mężczyzna patrzył na nią coraz bardziej zdezorientowany.
- Obiecuję. Nigdy cię nie zostawię.
- Był tu Daniel. Ja..zanim się zorientowałam pocałował mnie. - z jej oczu popłynęły łzy. Mikel stał z rękami w kieszeni, czekając na ciąg dalszy. Po jej tonie i zdenerwowaniu, widział, że to nie koniec. - Nie przerwałam mu. Nie wyrzuciłam go. Dałam mu to czego chciał, a najgorsze jest to, że ja też tego chciałam. Potem sobie uświadomiłam jak ważny ty jesteś.. Jak wiele dla mnie znaczysz. On jest nikim.. Mikel nie wychodź. - ale mężczyzna chwycił już marynarkę. Kwiaty rzucił w złości na stół i wziął z półki kluczyki od samochodu. - Obiecałeś. - wyszeptała przez łzy.
- Zanim mi powiedziałaś, że mnie zdradziłaś. Co, od dawna z sobą sypiacie? Twoja depresja pojawiała się tylko, kiedy wracałem do domu? Przez cholerny miesiąc zastanawiałem się jak ci pomóc. - uderzył ręką o stół. - Nie wiedziałem, że ktoś mnie uprzedził. - otworzył drzwi wejściowe.
- Nie spałam z nim! 
- Doprawdy? Tylko czemu ci nie wierzę? - wyszedł na zewnątrz. Już miał zamknąć drzwi, kiedy usłyszał jej głos.
- Jeśli odejdziesz, zabije się. Przysięgam. - desperacko próbowała go zatrzymać. Opierała się teraz o ścianę, a jej spuchnięta od płaczu twarz była całkowicie poważna. Mężczyzna przez chwilę się zawahał, patrząc na swoją niedoszłą żonę.
- Rób co chcesz. - zatrzasnął za sobą drzwi. Kobieta bezsilnie osunęła się na podłogę. Całym jej ciałem zawładnęła po prostu rozpacz. Było jej niedobrze, głowa pękała z bólu, a nogi tak drżały, że nie była w stanie się ruszyć, bez zaliczania przy tym upadku. Po jakimś czasie straciła rachubę. Nie wiedziała ile już minęło od chwili, kiedy ją zostawił. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Już podjęła decyzję.
. W ciągu sekundy znalazła się w kuchni. Wprawdzie najpierw pomyślała o żyletce, ale statystycznie za dużo osób udaje się uratować przed śmiercią. Z kolei skoczenie z dachu wydawało się być zbyt dramatyczne, z resztą bała się, że będzie boleć i, że jej bliscy będą musieli na to patrzeć.. Na samą myśl się wzdrygnęła. Wyjęła pudełko z lekami nie zwracając uwagi na przewróconą przy okazji szklankę i zbitą butelkę z jakimś syropem. Otworzyła pojemnik i rozwalając przy okazji resztę inne tabletki znalazła wreszcie opakowanie, którego szukała. Cholera, było ich za mało. Nie udałoby się. Przemyła twarz zimną woda, tak, by wyglądała na jedynie zmęczoną i założyła płaszcz. Ignorując to, że ma na sobie dresy, które służyły za jej piżamę wyszła z domu zapominając o zamknięciu drzwi na klucz. Po 15 minutach weszła do apteki. Sterylny, farmaceutyczny zapach uderzył w jej nozdrza i zakręciło jej się w głowie. Każdy, kto kiedykolwiek płakał aż do znurzenia, zrozumie jakie to uczucie. Kupiła tabletki, zapłaciła za nie i odetchnęła z ulgą, kiedy w jej ręce wylądowała siateczka z zapakowanym w niej lekiem. Czuła przyjemny ciężar opakowania. Wesoła ruszyła biegiem. Myślę, że w tym momencie można było ją uznać za szaloną. Biegła szczęśliwa jak wariatka. Podskakiwała jak mała dziewczynka, która właśnie kupiła swoją pierwszą lalkę za własne pieniądze. Myśl, że za chwilę wszystko się skończy ją tak uskrzydlała.. Dobiegła do domu, otworzyła drzwi i od razu je zamknęła. Zatrzasnęła wszystkie zamki i udała się na górę, do ich wspólnej sypialni. Wyciągnęła sukienkę, którą miała na sobie w dniu ich spotkania. Pierwszego spotkania. Ubrała się w nią, a z szafki wzięła ich ulubione, wspólne zdjęcie. Zniosła je ze sobą do kuchni, a następnie wyjęła kieliszek. Nalała najlepszego wina i wysypała na dłoń tabletki. Raz, dwa..trzy. Połknęła je popijając alkoholem. Już nie było odwrotu. Zastanawiała się ile minie czasu zanim zacznął działać. Nieziemskie uczucie. Czekać na śmierć. Spojrzała jeszcze raz na blat. Zostało jeszcze jedno opakowanie. Ilość jaką zażyła powinna wystarczyć, ale.. Po co ryzykować? Wysypała zawartość na stół i zaczęła połykać po jednej tabletce. Spojrzała na zegarek. Może zdąży napisać list? Nie mogła znaleźć kartki, a obraz przed oczami już zaczął się delikatnie rozmazywać. Nie ma czasu. Chwyciła ramkę i rozbiła szkło, przy okazji kalecząc palce. Wyjęła fotografie, zostawiając na niej krew z rozcięć. W gardle zbierały się jej wymioty. Zaczęło się. Chwyciła długopis i napisała tylko kilka słów.
OBIECAŁAM.
   NAPRAWDĘ CIĘ KOCHAŁAM.
                    CLARA.
Ostatnie litery były już niewyraźne i widać, że napisane drżącą ręką. Zakręciło się jej w głowie i przewróciła się wraz z krzesłem na którym siedziała. Fotografia wypadła z ręki i leżała teraz daleko, jakby spoglądając na to wszystko. W głowie Clary rozległ się okropny trzask, kiedy kawałek szkła upadł na podłogę. A więc tak wygląda śmierć. Mieliście kiedyś kaca? Pomnóżcie go przez milion, a i tak nie zrozumiecie jak wielkie katorgi wtedy przeżywała. Nagle zachłysnęła się własnymi wymiocinami i zaczęła się dusić. Straciła przytomność. Pod powiekami widziała Mikela jakby osuwającego się w dal, w głąb a potem już nic. Po prostu nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz