piątek, 6 marca 2015

Niedocenieni cz.1

Mężczyzna stał zamyślony nad stołem, kiedy podeszła do niego od tyłu ukochana i objęła go opierając swoją brodę na jego ramieniu.
- Twoja mama dzwoniła. Zdecydowała się nawet ze mną porozmawiać więc to musi być coś ważnego. Zaprosiła nas na obiad w niedziele.
- I..?
- Przyjęłam zaproszenie.
- Claro..- jęknął Mikel.
- Daj spokój – przerwała mu. – To twoja matka. Posiedzimy chwilę, porozmawiamy a potem wyjdziemy. Wiem, że mnie nie toleruje, ale sama nas zaprosiła więc może chociaż zachowa pozory.
- To nie tak, że cię nie akceptuje – zaczął mężczyzna.
- Tylko tak, że uważa, że powinieneś znaleźć sobie odpowiedzialniejszą i poważniejszą kobietę. – dokończyła za niego. Dobrze wiedziała co uważała na jej temat jego matka, ojciec i wszyscy ludzie, którzy widzieli ich razem. Nie była przeciętną kobietą. Jej włosy zmieniały kolor w zależności od jej nastroju, a styl zdecydowanie nie mówił o niej, że jest narzeczoną prawnika. Mikelowi podobało się taka jaką była, ale ludzie tego nie akceptowali. Jakby to w ogóle miało zależeć od nich.
- Na szczęście nie obchodzi mnie jej zdanie. – powiedział mężczyzna i odwrócił głowę całując policzek narzeczonej.
- Może powinnam przefarbować się na jakiś nudny blond? – zastanawiała się na głos.
- Nie. Idź tak. – powiedział patrząc na jej włosy, które aktualnie miały jasno-niebieski kolor. Ten odcień zdecydowanie przypadł mu do gustu. Zresztą i tak lepszy był od intensywnie różowego koloru, który przez ostatni miesiąc zdobił głowę kobiety.
- Wiesz co, chyba pójdę się wykąpać i ubrać. Niby mamy jeszcze trzy godziny, ale może wyjedziemy wcześniej i odbierzemy twój garnitur z pralni..- zaczęła planować.
- Claro? - kobieta spojrzała pytająco na Mikela. Ten tylko wyciągnął do niej ręke na której leżało coś zawiniętego w materiał. Gdy go odwinął Clarze ukazał się wąski sztylet z perłowo różową rękojeścią.
- O matko! – zawołała biorąc go do ręki.
- Słowo daję, nie wierzę, że zrobiłem różowy nóż.. – powiedział z zażenowaniem.
- Jest cudowny ! Dziękuję ! – wykrzyknęła rzucając się mężczyźnie na szyję.
- Zdecydujesz się wreszcie na noszenie jakiejś broni przy sobie? 
- Oczywiście. Będę go miała zawsze przy pasie. Obiecuję. – powiedziała i pocałowała go w policzek. Od kiedy zostali parą Mikel nieustannie próbował namówić kobietę na noszenie broni, ale ona zawsze odmawiała mówiąc, że damie nie przystoi noszenie zwykłego noża przy sobie. Teraz miała swój sztylet.
- Rany, to lepsze od pierścionka zaręczynowego. – wyszeptała oglądając broń. Mężczyzna się tylko uśmiechnął na widok narzeczonej zachowującej się jak dziecko, które dostało od rodziców nową zabawkę o której marzyło od roku.
- To idziesz się szykować? 
- Juuż.- odparła, wstała i niechętnie poszła schodami na górę.
- Kochanie, nie widziałeś moich pereł? - zawołała Clara. 
- Powinny być na toaletce - odkrzyknął Mikel.
- Nie ma ich. - usłyszał mężczyzna. Westchnął tylko i wszedł po schodach na górę. Wszedł do sypialni i zobaczył Clarę ubraną w kremową bluzkę, która niemal stapiała się z jej skórą, jasno fioletową marynarkę i pudrowo różowe spodnie. Krzątała się szukając naszyjnika.
- Przecież tu leżą. - Wskazał na perły leżące na toaletce obok lustra.
- Faktycznie. Przepraszam, nie zauważyłam ich. 
- Czekam w samochodzie. - powiedział mężczyzna biorąc kluczyki z półki obok łóżka.
- Poczekaj. Zapniesz? - spytała wręczając mu perły. Mikel szybko uporał się z zapięciem i chwilę potem Clara usłyszała jego kroki na schodach, a następnie trzaskające drzwi wyjściowe. Kobieta chwyciła jeszcze tylko swoją kwiecistą torebkę i zeszła do przedsionka, żeby założyć buty. Po dość długim namyśle chwyciła kremowe szpilki i wybiegła z domu. 
- Kochanie, ja wiem, że nasz podjazd jest nagrzany o tej porze roku, ale nie mogłabyś założyć butów w domu? - spytał ją narzeczony gdy wsiadła do samochodu z butami w ręku. Clara tylko się uśmiechnęła. Spojrzała w lusterko i szybko zaplotła warkocz z włosów. Mężczyzna wręczył jej wianek z białych kwiatów, który wczoraj zostawiła w samochodzie. Gdy zobaczyła, że rośliny są w całkiem niezłym stanie, zadowolona założyła wianek na głowę i wyszczerzyła zęby do Mikela kręcącego głową z uśmiechem.
- Nie mógłbyś tu raz na jakiś czas posprzątać? - odezwała się kiedy ruszyli. Faktycznie w samochodzie panował bałagan. Wszędzie walały się kubki jednorazowe po kawie, paragony, jakieś papiery, a na tylnim siedzeniu kobieta dostrzegła nawet brudną koszulę.
- Sprzątałem tu ostatnio. - Clara z powątpiewaniem spojrzała na stos śmieci. Westchnęła tylko i zrezygnowana oparła głowę o okno śledząc drogę. Poczuła jak Mikel kładzie jej rękę na udzie. Spojrzała na niego.
- No nie rób takiej miny. Posprzątam tu. - Uśmiechnął się. Kobieta także się rozpromieniła. Uwielbiała jego uśmiech. Za każdym razem czuła jakby poznawała go na nowo. Przypominał jej ich pierwsze spotkanie. Ona siedziała w klubie z nudnym narcyzem, który akurat rozprawiał nad tym ile dziewczyn uwiódł swoim spojrzeniem, kiedy nagle podszedł do nich ON. Uśmiechnął się szarmancko i spytał czy może mu ukraść na chwilę partnerkę i zanim chłopak się zorientował wyciągnął ją na parkiet. Zatańczyli ze sobą tylko jeden taniec. Nieznajomy jak się pojawił tak zniknął, jednak następnego dnia zadzwonił i przedstawił się jako Mikel. Umówili się na kawę, a potem umawiali się już regularnie.
- Zaraz wracam. - usłyszała głos narzeczonego i tym sposobem została wyrwana z rozmyślań. Stali pod pralnią, a drzwi od strony kierowcy właśnie się zamykały za jej ukochanym. Usłyszała dzwonek telefonu. Zajrzała do torebki - to nie jej. Szybko odszukała telefon Mikela i odebrała nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? - powiedziała do słuchawki.
- Clara? - odpowiedział jej znajomy głos.
- Brian ! - wykrzyknęła do słuchawki.
- Spokojnie. - roześmiał się mężczyzna.- Masz może pod ręką Mikela?
- Nie bardzo. Coś mu przekazać?
- Powiedz mu, że mam dla niego robotę.
- Znowu? Mogę tym razem z wami? Prooszę- zaczęła jęczeć do słuchawki. Uwielbiała adrenalinę. Uwielbiała ryzyko i choć może to zabrzmieć źle, zabijanie sprawiało jej pewną radochę. Oczywiście zabijanie tych, których nazywa się "złymi"
- Dobrze wiesz, że to nie jest robota dla kobiety. - westchnął.
- Nigdy nie argumentuj tak niczego. Nie przekonasz mnie. Nie jestem zwyczajną kobietą. Nie boję się ani złamać paznokcia, ani stracić nogi. 
- Mikela przekonuj, nie mnie.
- Dobrze, porozmawiam z nim. To pilne?
- Jeżeli macie plany na wieczór to może to zaczekać do jutra.
- Dzięki.
- Tylko go nie wymęcz dziś w nocy za bardzo, bo też go potrzebuję.
- Brian! - krzyknęła kobieta, ale rozmówca już się rozłączył.
- To co, jedziemy? - powiedział Mikel wsiadając do samochodu.
- To daleko?- spytała patrząc na zegarek. Została im godzina.
- Tuż za rogiem. - uspokoił ją mężczyzna. Wyjechali z parkingu i faktycznie za następnym zakrętem stało wielkie centrum handlowe obok którego znajdowała się restauracja.
- Jak chcesz, możemy jeszcze na chwilę wejść do sklepu, bo i tak chyba zaparkuję samochód na parkingu tego centrum.
- W porządku. - zgodziła się Clara i już po chwili stanęli na miejscu parkingowym obok słupa z napisem F. Mikel wysiadł i otworzył jej drzwi. Wysiadła pomagając sobie lekko jego dłonią. Gdy drzwi granatowego audi zamknęły się za nią, ruszyła w kierunku windy. Mikel ją dogonił i złapał za rękę. Po chwili byli już w galerii i zewsząd zaatakował ich odgłos rozmów i śmiechu. Mnóstwo ludzi chodziło bez celu, siedziało na ławkach lub jechało ruchomymi schodami. Kilka dziewczyn stojących koło jednego z butików wskazywało sobie Mikela i chichotało jednocześnie starając się wyglądać jak najpowabniej i nie zwracając w ogóle uwagi na Clare, którą obejmował teraz w pasie. Kobiete szczerze rozbawił ten widok i roześmiała się, kiedy przechodzili obok małolat. Najwyższa z nich wyszła przed grupkę i zastąpiła drogę parze.
- Z nas się śmiejesz? - spytała najwyraźniej zdziwiona. Mikel nie odzywał się, czekając na reakcję narzeczonej. 
- Bynajmniej. - powiedziała tylko kobieta i wyminęli zszokowaną dziewczynę. Mężczyzna wybuchł śmiechem.
- No co? - spytała Clara. Jej narzeczony nawet nie zdążył odpowiedzieć, bo nagle rozległ się huk i jedna z donic stojących niedaleko pękła najwyraźniej trafiona przez kulę. Oboje odruchowo się schylili.
- Zaczekaj tu na mnie i błagam, uważaj na siebie. - powiedział do niej, a sam szybko wstał i pobiegł w kierunku z którego ludzie uciekali. Clara wciąż na kolanach kierowała się do stoiska z kosmetykami za którego ladą mogłaby się ukryć. Gdy znalazła się w wypatrzonym wcześniej miejscu oparła się o powierzchnię i lekko wychyliła. Dużo ludzi biegło, ale gdy jeden z nich został trafiony, wszyscy przywarli na płasko do ziemi. Nagle Clara dostrzegła Mikela walczącego z kimś. Broń wystrzeliła, a przeciwnik upadł na ziemię bez życia. Jej narzeczony podniósł pistolet z ziemi i nagle kobieta uświadomiła sobie, że to nie on zabił leżącego teraz pod ścianą mężczyznę. Był ktoś trzeci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz