piątek, 6 marca 2015

Nic nowego cz.4

- I co? - Wpadłam na Michała, wychodząc z gabinetu. 
- Nie poszedłeś na lekcje? - Spytałam trochę zdziwiona, bo dzwonek zadzwonił już jakiś czas temu. 
- Pomyślałem, że może cię odprowadzę, bo to ostatnia lekcja, a twoja kostka najwyraźniej nie jest w najlepszym stanie. 
- Hm, to miłe z twojej strony - powiedziałam i oparłam się lekko na jego ramieniu, starając się dokuśtykać do drzwi. 
- Bardzo boli? - Zapytał, wskazując moją nogę. 
- Troszkę - powiedziałam i syknęłam, bo akurat potknęłam się o nieistniejący próg. 
- Może da się coś z tym zrobić - powiedział i przerzucił sobie moją torbę przez ramie. Następnie złapał mnie pod kolanami i podniósł w sposób, jak książęta podnoszą księżniczki. 
- Żartujesz sobie chyba - powiedziałam próbując stanąć na ziemi. 
- A właśnie, że nie - odparł, śmiejąc się. Skierował się w stronę przystanku autobusowego. - Którym jedziemy? - spytał. 
- Sto czternaście. Ale postaw mnie na litość boską - odparłam chyba zbyt błagalnym tonem, bo znów zaczął się śmiać. 
Akurat, kiedy dotarliśmy na przystanek, zaczęło padać. Zdążyliśmy się schować pod daszkiem i chwała bogu za to, bo akurat tego dnia nałożyłam więcej mascary. 
- Przyjedzie za cztery minuty - oświadczył Michał po zapoznaniu się z rozkładem jazdy. 
- W porządku - w naszej dwudniowej znajomości nadszedł czas, żeby przestać być złośliwą zołzą, a stać się uroczą damą. Faktycznie po czterech minutach przyjechał autobus do którego wsiedliśmy. 
- Młody dżentelmenie - swe słowa Michał skierował do około dziesięcioletniego chłopca. - Tą tu damę - wskazał na mnie - boli noga. Byłbyś tak miły i ustąpiłbyś jej miejsca? - Mały chłopiec chyba się zawstydził, bo zszedł z siedzenia z opuszczoną głową i w pośpiechu przeszedł do innej części autobusu, a ja parsknęłam śmiechem. No tak - nici z bycia damą. 
Na następnym przystanku dużo osób wysiadło i zwolniło się trochę miejsc. Do autobusu wraz z kilkoma innymi osobami wmaszerował Xavier. 
- O nie - schowałam twarz w dłonie. Michał tego chyba nie zauważył, bo akurat zajmował miejsce naprzeciwko mnie. 
- Mogę mieć pytanie? - Spytał po chwili milczenia. 
- Czy ty Agato Jasmino coś tam, zostaniesz moją albinoską do końca życia ? - Pajacował Xavier klękając przede mną. 
- Tak - powiedziałam do Michała, a gargulec chyba zrozumiał to opacznie, bo kontynuował swoją błazenadę. 
- W tą sobotę mam urodziny. Wpadniesz? - Spytaał, nie patrząc mi w oczy. 
- Tak. Postaram się wpaść - uśmiechnęłam się. 
- Ekstra - no i właśnie w tym momencie nasza rozmowa przestała się kleić. Na szczęście uratował nas mój dzwoniący telefon. 
- Halo? 
- Cześć córuś. Wzięłaś klucze do domu? - Myślałam, że spyta o moją kostkę, ale skoro tak chce grać. 
- Nie. 
- To źle. Lilia dziś kończy wcześniej, a właściwie to już skończyła... Pójdź sobie na jakąś pizze, do sklepu, postaram się wyjść wcześniej. Papa buziaki - i zanim zdążyłam powiedzieć o mojej nodze, rozłączyła się. 
- Świetnie - opadłam na fotel zrezygnowana. 
- Całkiem przypadkiem, twój telefon jest ustawiony na bardzo głośno, jeśli chodzi o rozmowy i wszystko słyszałem. Chodź do mnie - spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Alejakto - przeleciało mi przez myśl. 
- Okej - odpowiedziałam po dwóch minutach patrzenia na niego z otwartą buzią. 
- To musimy tu wysiąść - powiedział i pomógł mi wstać. 
- Błagam, nie bierz mnie tylko na ręce. Dam radę. 
- No dobra, dobra - zaśmiał się. 
- Dziękuję - odetchnęłam z ulgą. Wyszliśmy prosto na deszcz. Lało jak z cebra, a ja nawet nie miałam płaszczyka, bo po co. Także generalnie, kiedy dotarliśmy na miejsce po makijażu nie było śladu. Dziękowałam Bogu, że zdecydował się na, na tyle mocny deszcz, żeby zmył mój makijaż doszczętnie, a nie tylko rozmył. No dobrze. Sprawa twarzy została rozwiązana, ale moje ciuchy wyglądały, jakbym się w nich wykąpała. 
- Chcesz coś na przebranie? - powiedział, kiedy weszliśmy do apartamentu. 
- Uu.. Miss mokrego podkoszulka. - usłyszałam Xaviera. Spiorunowałam go wzrokiem co chyba jednak nie bardzo dało efekt, bo już chwile potem zaczął przedrzeźniać Michała. 
- Tak, poproszę. - powiedziałam, chociaż na myśl, że zaraz będę miała na sobie jego rzeczy robiło mi się gorąco, co z kolei wcale nie było takie złe, bo na tą chwilę szczękałam zębami. 
- Chodź ze mną. - Michał wziął mnie pod ramię. - Dasz radę? - powiedzial wskazując schody. Kiwnęłam tylko głową. Weszliśmy na drugie piętro. Zabawne, jeszcze nie widziałam dwupiętrowego mieszkania, czy tam apartamentowca. I to wcale nie dlatego, że raczej nie zwiedzałam cudzych mieszkań, bo nie miałam przyjaciół. Wcaale. 
 Weszliśmy do jego pokoju. Panował tu względny porządek. Pomieszczenie było dosyć spore, a jedna jego ściana była przeszklona i widać było idealnie park i kawałek jakiejś drogi. Łóżko było tak samo olbrzymie jak moje i oczywiście nie pościelone. Podłoga wyłożona była ciemnymi panelami i tylko koło łóżka był grafitowy, puszysty dywanik. Zauważyłam, że chłopak lubi stalowy kolor. Faktycznie trzeba być spostrzegawczym, żeby wywnioskować to z barwy zaledwie wszystkich mebli w pokoju. 
- Chyba nie mam nic, co by z ciebie się nie zsuwało. - powiedział Michał przerzucając zawartość szafy. 
- A kto ma. - powiedzial Xavier przypominając mi po raz kolejny o mocnej stronie, jaką była moja kobiecość. 
- Nie przejmuj się. Wystarczy jakaś bluzka i dres. 
- Tam jest łazienka. - powiedzial chłopak wręczając mi ciuchy, ręcznik i wskazując drzwi znajdujące się dokładnie naprzeciw. 
 Po wyjściu z łazienki musiałam wyglądać niesamowicie powabnie, bo Michał wybuchnął śmiechem. 
- Popieram go. - powiedział Xavier rechocząc na podłodze. W efekcie jeden dostał mokrą bluzką w twarz, a drugi miał okazję podziwiać jeden z moich palców. 
- To było nie fair. - powiedzial Michał odrzucając bluzkę z twarzy i kierując się z rozłożonymi rękami w moją stronę. Pewnie pomyślałabym, że chce mnie przytulić gdyby a) zdążył się przebrać i b) nie dostał przed chwilą mokrym materiałem w twarz. 
- Nie, błagam! - pisnęłam cofając się 
- Za późno. - powiedział rzucając się na mnie. Był niesamowicie mokry i przemarznięty, więc kiedy jego lodowate ręce wsunęły się za moją koszulkę i złączyły się z nagrzaną już skórą.. No chyba nie muszę tłumaczyć. Zaczęłam piszczeć. Po chwili wylądowaliśmy na łóżku, a jego już ogrzane ręce zaczęły łaskotać moje wrażliwe na to boki. 
- Proszę, zostaw! - krzyknęłam błagalnym tonem, bo bolało mnie już wszystko od śmiechu. 
- A co z tego będę miał? - spytał zadziornie na chwilę przestając. 
- Moją wdzięczność? - odpowiedziałam i starałam się zrobić słodką minę, która chyba jednak mi nie wyszła, bo chwilę potem chłopak stwierdził tylko: 
- Obejdzie się. - i wrócił do przerwanej wcześniej czynności. 
- Błagam cię! - krzyknęłam po chwili nie mogąc już wytrzymać. Chłopak tylko zadowolony opadł na pościel obok mnie. 
- Jak nazwali cię jego koledzy? Żelazną dziewicą? To zabawne, bo po dwóch dniach znajomości znalazłaś się w jego łóżku, świetnie się bawiąc i jeszcze go błagając o coś tam. - rzucił Xavier, a ja tylko lekko uniosłam tułów i pokazałam mu język. 
- Chcesz coś obejrzeć? - powiedział Michał wstając z łóżka. 
- A co? - spojrzałam na segregator z płytami, który niósł w moją stronę. 
- Ty wybierasz. - wyszczerzył się do mnie. - Ja w tym czasie się przebiorę. - powiedział kierując się do szafek. Wyjął z nich szarą bluzkę i jasne spodnie. - zaraz wracam. - rzucił. 
- Okej. - mruknęłam i zabrałam się za wybór filmu. Dosłownie po chwili usłyszałam jego, wchodzącego do pokoju. Dopiero wciągał na siebie koszulkę. Przewróciłam tylko oczami. Szpaner. 
- Obejrzyjmy zmierzch. - powiedziałam. I wcale nie dlatego, że lubiłam ten film. Po prostu uznałam, że jest na tyle żenujący, że bez żadnego żalu odpuści oglądanie go, skupiając się na rozmowie ze mną. 
- Nie. Proszę.. - jęknął. 
- Za późno. - powiedziałam, przedrzeźniając go i rzuciłam w jego stronę płytę z trzecią częścią. Zrezygnowany włożył ją do odtwarzacza i już po chwili na ekranie telewizora pojawiło się logo, czy coś tam, wytwórni, która nakręciła film. 
- Zrobię popcorn. - powiedział Michał wychodząc z pokoju i zostawiając mnie samą z pierwszą sceną. Ekstra. 
- Szybki skok po gumki. - Xavier porozumiewawczo mrugnął do mnie, a ja się zaśmiałam. 
- Xavier, nie możesz wszystkiego komentować, bo to ja wychodzę na głupią. 
- Czyli wszystko w normie. - powiedział wzruszając ramionami. 
- Jesteś głupi. 
- Nie na tyle, żeby nie widzieć co tu się święci. Mogę się założyć, że jeszcze dziś pójdziecie w ślinę. 
- Spadaj. - powiedziałam i urwałam rozmowę, bo usłyszałam kroki na schodach. 
- Mam sok. I szklanki. 
- Po co dwie.. - skomentował gargulec, którego natychmiast spiorunowałam wzrokiem. 
- A popcorn? 
- Robi się. Spokojnie. - zaśmiał się i znów zszedł na dół. 
- Zapomniał gumek. Oby to się nie zdarzało częściej. 
- Och, zamknij się. 
- Napewno nie chciałabyś małych, ślicznych albinosków ? Przemyśl to jeszcze. 
- Jest i popcorn. - powiedział Michał wchodząc i znów kładąc się obok mnie. Ku mojemu rozczarowaniu chyba stwierdził, że naprawdę lubię ten film i starał się stworzyć chociaż pozory zainteresowanego. Generalnie, to gra aktorska nie była jego mocną stroną. Jednak ja miałam większe problemy. A właściwie problem. Małego, urojonego przyjaciela, który cały czas komentował. Gdybym śmiała się za każdym razem, kiedy mnie śmieszyły jego komentarze, mogłabym mieć problemy z udowodnieniem chłopakowi, że jestem zdrowa psychicznie. 
 Akurat zaczęła się scena tuż przed bitwą, kiedy to Jacob wszedł do śpiwora Belli z zamiarem ogrzania jej bardzo błyskotliwie stwierdził "jeśli wyskoczysz z ubrania będzie szybciej. No co, podstawy survivalu", a Xavier oczywiście nie mógł się powstrzymać i powiedział głosem Jacoba: 
- A potem wypijmy mój mocz. - w tym momencie zaczęłam chichotać jak głupia, a Michał jak podejrzewam właśnie mnie porównywał do reszty sztywniaków z mojej klasy. Wiecie - "penis i nerwowy chichot". 
- Właśnie sobie przypomniałam jak oglądałam ten film z moją koleżanką, a ona śmiesznie skomentowała tą scenę. - wyjaśniłam, starając się chociaż trochę poprawić swoją sytuację. Odwróciłam się na chwilę w stronę chłopaka i zamarłam. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że nie byłam po prostu w stanie odwrócić wzroku. 
- Lubię stalowy kolor. - powiedzial mniej więcej po 736262627276282829 latach świetlnych, wpatrując się w moje oczy. 
- Zauważyłam. - może to żałosne, ale w dalszym ciągu nie mogłam przestać na niego patrzeć. 
- Szczerze mówiąc dziś polubiłem go jeszcze bardziej. - uśmiechnął się lekko. 
- Takie piękne pomidory mamy tej jesieni. - skomentował złośliwie gargulec, a ja jestem pewna, że zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona (o ile to w ogóle możliwe). 
- Michał.. - zaczęłam, ale na szczęście moja niezawodna mama, zdecydowała zainteresować się mną akurat w tej chwili. 
- Halo. - wycedziłam do słuchawki. 
- No cześć, kochanie. Gdzie jesteś. - najwyraźniej jej bystrość nie pozwoliła jej odczytać skomplikowanego komunikatu "nie chce z tobą gadać." 
- U kolegi. 
- Super. Przyjechać po ciebie? Bo akurat wychodzę z pracy i mogę cię po drodze zabrać. 
- Jasne. 
- To prześlij mi adres. 
- Okej, cześć. - rozłączyłam się. 
- Chyba powinnaś przyciszyć głośność połączeń. - powiedział Michał. 
- Yhm. Wpiszesz mi adres? - dałam mu mój telefon. Chwilę potem jak wysłał smsa mojej mamie, dostałam wiadomość zwrotną, że będzie za 20 minut. 
- Dziękuję za film i wszystko. Pójdę się przebrać. - powiedziałam wstając z łóżka. Zdjęłam po drodze, suchą już bluzkę z kaloryfera i poszłam do łazienki, gdzie znajdowała się reszta ciuchów. Właściwie to wszystkie były względnie suche, co przyjęłam z ulgą. Kiedy wyszłam, pod drzwiami łazienki stał już chłopak. 
- Może ci to upiorę czy coś.. - powiedziałam trzymając w rękach jego ciuchy. 
- Nie wygłupiaj się. - zwinął je w kulkę i wrzucił do kosza z brudami. 
- Może już zejdźmy. - zaproponowałam. Michał wziął mnie na ręce i zniósł ze schodów. Nie wiem czemu czuł potrzebę noszenia mnie i traktowania jak kaleki, ale to bylo zdecydowanie krępujące. Na niższym piętrze wziął moją torbę i na parking sprowadził mnie, tylko trzymając pod ramię. Mama oczywiście już na mnie czekała, więc tylko podziękowałam jeszcze raz Michałowi, dałam mu buziaka w policzek i zawstydzona, nie odwracając wzroku dokuśtykałam do samochodu. Poszło mi to calkiem zgrabnie, a to, że przywaliłam głową wsiadając do samochodu to już inna sprawa. 

1 komentarz: