piątek, 6 marca 2015

Dalej cz.6

Minęły już dwa dni od kłótni, a Gabriel wciąż nie wrócił. Dziewczyna siedziała zamknięta w domu praktycznie nie ruszając się z łóżka. Za 3 dni mieli wrócić rodzice chłopaka, a ona chyba wolałaby żeby nie zastali jej tu samej. Postanowiła, że się wyprowadzi. Nie do kogoś kogo znała. W sumie to jeszcze nie wiedziała gdzie zamieszka, ale liczyło się tylko opuszczenie tego miejsca. Dziewczyna wstała z łóżka, pościeliła je, zrobiła porządek w domu, spakowała do torby wszystkie swoje rzeczy, ubrała się i już chwilę potem zamykała drzwi. Klucz położyła pod wycieraczką i wyszła na ulice. Bała się ludzi o których mówił Gregory, ale nie na tyle, żeby odpuścić swoje plany. 
 
 Długo chodziła bezcelowo po mieście. Szczerze mówiąc to już po 15 minutach tego spaceru straciła orientacje i nie wiedziała gdzie jest, ale brnęła dalej. Powoli zaczynało się ściemniać, pozapalały się latarnie i spadł śnieg. Dziewczyna była już zmarznięta i zmęczona, a wciąż nie wiedziała gdzie się zatrzyma na noc. Wreszcie znalazła jakąś rudere. Bez okien, bliską zawaleniu. Pomyślała, że to będzie idealne miejsce do zamieszkania. Przynajmniej przez jakiś czas.
 Gdy weszła do środka po schodach, które miały wielką wyrwę w pewnym momencie i gdyby nie to, że księżyc tej nocy świecił jasno Beth z pewnością by jej nie zauważyła i spadła skręcając kark, zobaczyła że nie jest sama. Pod ścianą siedział chłopak, najprawdopodobniej pod wpływem narkotyków. Przestraszył ją trochę, ale wiedziała, że nie znajdzie innego schronienia chociażby na tę noc. Chciała przejść na kolejne piętro, które chociaż trochę by ją oddzieliło od nieznajomego, ale zanim zdążyła zrobić choć jeden krok usłyszała za plecami głos.
- Gdzie się wybierasz maleńka? - można by powiedzieć, że prawie zaświergotał ćpun. Beth odwróciła się do niego, ale nie odpowiedziała. - oguchłaś?
- nie. Po prostu nie zamierzam się wdawać w bezcelowe dyskusje. - nie dała się sprowokować.
- co, ciebie też porzucili? Narobili nadzieji, a potem wyrzucili na zbity pysk? - w tym momencie dziewczyna zaczęła się przyglądać chłopakowi uważniej. Był trochę starszy od niej. Miał blond włosy, marmurową cerę i okropne sińce pod oczami. Był okropnie wychudzony, a ubrania (które o dziwo były nowe i markowe) zwisały z niego jak z wieszaka. Jednak nie to zdziwiło dziewczynę. To jego oczy. Szare z rozszerzonymi źrenicami patrzyły na nią ze zrozumieniem i współczuciem. - Luke.- powiedział.
- co? - dziewczyna nie zrozumiała wyrwana z zamyślenia.
- tak mam na imię. Luke.
- aa.. Beth.
- czyli jak. Powiesz mi prawdę, czy mam się domyślać?
- sama zdecydowałam się odejść. - podniosła woreczek z ziemi w którym znajdowały się resztki proszku.    
- po co ci to? Niszczenie sobie życia to taka pasja?- chłopak w tym momencie spojrzał na ramie, z którego zsunęła jej się bluza.
- przyganiał kocioł garnkowi. - Beth tylko przewróciła oczami i chciała wyjść z pomieszczenia, ale Luke wstał z ziemi i złapał ja za rękę. Przyjrzał się jej ramieniu.- miałem racje. Ta jest za kłamstwo- po kolei zaczął wskazywać jej rany.- ta za zaufanie, trzecia za krzywdy, następne za miłość i problemy, których zaczyna być zbyt wiele. 
- skąd ty to wszystko wiesz? - spytała ze szczerym zdziwieniem w głosie. On w odpowiedzi pokazał tylko swoje nadgarstki.
 Tymczasem Gabrielowi całkiem minęła złość. Głupio mu było, że tak potraktował Beth, ze zostawił ją samą z problemem. Więc spakował swoje rzeczy, podziękował kumplowi za przenocowanie i już wychodził. W drodze powrotnej zastanawiał się co takiego jej powie. Jak wytłumaczy to, że zachował się jak ostani kretyn, jak zareaguje gdy ta nie będzie z nim chciała rozmawiać. Przemyślał chyba wszystkie możliwe opcje. Poza jedną. Gdy otworzył dom i zawołał do Beth żeby zeszła na dół odpowiedział mu cisza. Zaniepokojony sprawdził po kolei wszystkie pokoje i dopiero w ostatnim znalazł list od dziewczyny.


 Cześć Gabriel, 
 Domyślam się, że kiedyś będziesz musiał wrócić, 
dlatego zostawiam ten list. Bardzo ci dziękuję
za pomoc jaką mi okazałeś i przykro mi 
 z powodu naszej kłótni. Nie chciałam cię
zawieść i uwierz że nie kłamałam mówiąc, że
 Cię kocham:) nie chcę ci więcej robić problemu.
 Klucze zostawiam pod wycieraczką.
Przepraszam i żegnaj
   Kocham, Beth
.


 Gabriel nie mógł uwierzyć w to co przeczytał. Nigdy nie był na siebie tak wściekły.Spierdolił po całości. Zgniótł kartkę i wyrzucił ją do kosza. Drżącymi rękami chwycił szklankę i roztrzaskał ją o ścianę. Wyszedł przed dom.
- Beth przepraszam - wykrzyczał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz