piątek, 6 marca 2015

Dalej. cz.11

Z podłogi przenieśli się na łóżko. Gabriel w jednej chwili znalazł się na Beth, cały czas namiętnie ją całując.
- Chciałaś mieć pierwszy raz ze swoim przyszłym mężem? Bardzo proszę - powiedział na chwile przerywając. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła. Gabriel tymczasem zszedł pocałunkami trochę niżej. Zaczął pieścić jej delikatną i miękką szyję. Delikatnie się przyssał zostawiając tym samym ślad w postaci malinki. Pocałował jej wystające obojczyki w międzyczasie rozpinając jej bluzkę. Gdy ta zsunęła się z ramion, a Beth została w samym staniku, chłopak szybko zdjął z siebie koszulkę. Nie był kulturystą, ale jego klatka i ramiona były ładnie wyrzeźbione. Dziewczyna patrzyła na niego z zapartym tchem. Wcześniej nie zauważyła, ze Gabriel ma pod prawym żebrem tatuaż. Nie zauważyła też jaki jest boski. Szybkim ruchem przyciągnęła go do siebie i przewróciła tak że teraz to ona dominowała. Rękami złapała jego szyję, a zębami złapała jego ucho. Z ucha przeszła do szyi, a po szyi zaczęła pieścić jego tors. Równocześnie poczuła jego wzwód na wysokości swojego brzucha. Uśmiechnęła się tylko i postanowiła, że da mu tyle przyjemności ile tylko będzie w stanie. Przerzuciła włosy na jedną stronę i rozpięła pasek oraz guziczek od jego spodni. Chłopak jednak nie dał jej nawet zacząć. Podniósł ją z kolan i rozpiął jej stanik tak, że stała teraz przed nim naga od pasa w górę. Tylko łańcuszek ze śnieżynką odbijał światło wisząc między jej piersiami. Gabriel wstał i stanął przed nią.
- jesteś piękna - szepnął do jej ucha. Spojrzał na jej niewielkie za to cholernie kształtne piersi. Jej różowe sutki tworzyły niesamowity kontrast z białą wręcz skórą. Zaczął je całować. Złapał między zęby różową aureolke i zaczął ssać równocześnie masując drugą palcami. Oddech Beth przyspieszył się. Chłopak tylko mruknął i przygryzł lekko jej sutek co sprawiło że dziewczyna zasyczała cichutko.
 W tym właśnie momencie okno trafiła kula. Szyba wyleciała rozbijając się w drobny mak i tworząc tym samym dywan nie koniecznie przyjemny dla stóp. Para odskoczyła od siebie pochylając się równocześnie. Byli zdezorientowani, ale odruchy wciąż mieli prawidłowe. Chwile potem powietrze przecięła kolejna kula trafiając równocześnie w fotel za którym się schronili.
- szybko, tędy- powiedział chłopak i zaczęli się czołgać za kanapą do kuchni. Gdy tylko tam się znaleźli schronili się za barkiem i chociaż częściowo otrzepali ze szkła, które powbijalo im się w ciało. Oboje nie mieli górnej części garderoby. W innych okolicznościach pewnie krzyczeliby z bólu, ale teraz adrenalina płynęła im w żyłach i powstrzymała ich przed tym. Przeciwnik zbliżał się do domu, jednak cały czas kule trafiały okolice fotela więc z pewnością się nie zorientował że zmienili położenie.
- macie jakąś broń? - spytała dziewczyna szeptem.
- u ojca w gabinecie, ale nie ma szans żeby tam się dostać.- odparł Gabriel. Oboje myśleli zaskakująco trzeźwo. Beth zauważyła łuk stojący w rogu pokoju, a tuż obok niego strzały.
- prawdziwe? - spytała. Ten tylko skinął głową mówiąc że to ojca i że są cholernie ostre. Zanim spostrzegł dziewczyna szła na czworakach przez pokój. Dziesięć sekund później była z powrotem w kuchni z łukiem, strzałami których było dwanaście w kolczanie i bluzką, którą złapała po drodze. Szybko ją na siebie zaciągnęła. Usłyszeli czyjeś kroki na podłodze. Ich przeciwnik był już w środku. Beth złapała jedną strzałę wychyliła się zza barku i zanim mężczyzna zdążył się zorientować już leżał ze strzałą w udzie na ziemi przeklinając ją i krzycząc z bólu. 
 Przed domem stała już policja. Sąsiedzi słysząc strzały od razu zadzwonili po pomoc. Beth jednak postanowiła nie czekać na nich. Sama podeszła do mężczyzny. Nie miał już w dłoni broni. Upuścił ją gdy dostał w udo. Leżał teraz zupełnie bezbronny w kałuży krwi. Musiała trafić w tętnice udową. Jasna cholera! Jeszcze chwilę i ten człowiek się wykrwawi. Szybko wzięła jakąś szmate i zawiązała mu nad raną. Następnie nawrzeszczała na policjantów, którzy właśnie weszli do budynku.
- Kurwa pospieszcie się, przecież on się wykrwawia! - Dalej poszło już dosyć sprawnie. Przybiegli ratownicy medyczni i go wynieśli na noszach. Zanim jednak to zrobili dziewczyna zdążyła dostrzec twarz skrytą pod kapturem..
 
- Nic ci nie jest? - Gabriel już trzymał ją w objęciach. - jasna cholera, twój kolega miał rację.
- wszystko w porządku. Gabryś, pamiętasz tego Luke'a? On mi kiedyś powiedział dlaczego zaczął ćpać. Pokazał zdjęcie swojego zmarłego ojca i..
- i co?
- to był on. Ten człowiek który do nas strzelał. To ojciec Luke'a.
- Daj spokój. Lepiej powiedz mi gdzie nauczyłaś się strzelać z łuku?!
- Tata mnie uczył. Przeczytałam "Zwiadowców" i uparlam się, że będę jednym z nich. - uśmiechnęła się. Dosłownie sekundę później jej uśmiech zmienił się w grymas a jej ciałem wstrząsnął potężny szloch.
- wszystko będzie dobrze.- stali tak wtuleni w siebie pośrodku pobojowiska, cali umazani w krwi nie tylko własnej, na środku salonu była wielka czerwona kałuża a dookoła mnóstwo szkła. Obok leżał łuk. - moja dzielna zwiadowczyni. Wszystkiego najlepszego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz